Błędy na stronach internetowych to problem każdej branży, choć wydawać by się mogło, że weterynaryjnej szczególnie. Stockowe zdjęcia, fikcyjne opinie, brak podstawowych zabezpieczeń… To dopiero początek.
Co najbardziej irytuje, gdy zaglądamy na strony weterynarzy?
- Nie działa mapka dojazdu
Odkąd Google wprowadziło podwyżki za korzystanie ze swoich map, tylko nieliczne firmy, które mają zapewnioną opiekę serwisową, zaktualizowały mapy na swoich stronach. Zdecydowana większość pozostawiła nieaktywne sekcje wraz z komunikatem o niepoprawnym wczytaniu Map Google, co dla potencjalnych klientów może oznaczać nie tylko kłopoty z dojazdem, ale też brak profesjonalizmu i wiarygodności.
- „Niezabezpieczona” lub „niebezpieczna” strona
By chronić swoich użytkowników, Google ostrzega ich przed wejściem na każdą podejrzaną stronę. Komunikat o niebezpiecznej lub niezabezpieczonej stronie pojawia się wszędzie tam, gdzie nie wykupiono certyfikatu SSL (należy odnawiać go co roku, a jego koszt to ok. 100 zł). Brak certyfikatu nie tylko nasuwa odbiorcom negatywne skojarzenia z naszą firmą i szufladkuje ją jako niebezpieczną, ale też utrudnia jej pozycjonowanie. To szczególnie ważne w przypadku placówek weterynaryjnych, które stawiają na regularne, merytoryczne treści – brak certyfikacji sprawia, że taka strona praktycznie przestaje być widoczna w Google pomimo wysiłku wkładane w tworzenie wartościowych treści. Co więcej można przez to spotkać się z całkowitym ‘ukryciem strony’ przez wyszukiwaki i zamiast widoku strony internetowej pokazuje nam się taki komunikat:
- Nieudolna próba robienia Wikipedii
Wielu weterynarzy poświęca sporo czasu na stworzenie dokładnych opisów swoich usług. Czy rzeczywiście użytkownicy strony potrzebują szczegółowych informacji nt. chirurgii weterynaryjnej? Takich informacji szukamy zwykle w innych, bardziej obiektywnych źródłach. Ktoś powie – dla pozycjonowania. Jasne, jest to jakiś argument, ale nawet, jeśli strona dobrze się wypozycjonuje, nikt z Wrocławia nie pojedzie do Krakowa, bo strona tej placówki lepiej się wypozycjonowała. Długie opisy zabiegów i kategorii to strata czasu i bezwartościowy element na stronie. Do pozycjonowania lepiej posłuży wartościowy, dedykowany content marketing – np. w formie bloga.
- Stockowe zdjęcia
Czy ktoś z Was jeszcze nie zna tych „lekarzy”? To typowe zdjęcie stockowe – czyli zakupione w tzw. banku zdjęć i prezentujące fikcyjnych lekarzy. Banki te stanowią ogromne magazyny, gromadzące ogólnodostępne zdjęcia i umożliwiające pobieranie ich na własny użytek (komercyjny, bądź nie). W branży weterynaryjnej poniższa para promuje swoimi twarzami dziesiątki branżowych stron. Korzystając z oklepanych zdjęć, pozwalamy na to, by wizerunek naszej przychodni wtopił się w tłum setek podobnych witryn.
- To co najważniejsze jest najbardziej ukryte
Głównym powodem, dla którego wchodzimy na stronę internetową przychodni weterynaryjnej jest znalezienie kilku podstawowych informacji: a) godzin otwarcia b) telefonu do rezerwacji – lub możliwości zarezerwowania wizyty online c) adresu d) dyżurów konkretnych lekarzy. Niestety dane te zwykle znajdują się u dołu strony lub z zakładce „Kontakt”, a klientom podsuwane są treści kompletnie dla nich nieistotne.
- Nieadekwatne zdjęcia personelu
Nie jest rzadkością, że na zdjęciach przychodni widnieją samochody z numerami rejestracyjnymi czy niefortunnie ujęci bohaterowie drugiego planu. Wiele do życzenia pozostawiają też zdjęcia personelu – zwykle są kiepskiej jakości, a co ważniejsze: kompletnie ze sobą niespójne. Inne okoliczności, inny charakter zdjęć, różne kadry, wreszcie niespójne rozmiary i słaba rozdzielczość. Bez trudu znajdziemy zdjęcia z bałaganem na biurku, a nawet innym członkiem zespołu, odwróconym właśnie plecami…
- Brak responsywności
60% Internautów to użytkownicy smartfonów. Brak responsywności strony (tzn. płynnego dostosowania jej do rozdzielczości ekranu urządzenia mobilnego) bardzo mocno utrudnia przeglądanie danej strony, a często wręcz uniemożliwia skorzystanie z jej podstawowych funkcjonalności. Responsywne strony to już dzisiaj standard, jednak wciąż wiele przychodni nie może się nimi pochwalić. Zlecając wykonanie witryny firmowej, zawsze pamiętajmy o użytkownikach smartfonów i tabletów.
- Dodawanie ‘cookies’ do stron
Po co? Cookies służą do śledzenia gościa strony, aby w przyszłości wyświetlać mu reklamy, dobrane na podstawie jego preferencji lub powitać go personalizowanym komunikatem np: „Witaj Janie” Są to mechanizmy, stosowane głównie w sklepach internetowych. Nie ma obowiązku, ani najmniejszego sensu, by wykorzystywać cookies na stronach przychodni weterynaryjnych. Pamiętajmy, że dla użytkownika takiej strony oznacza to dodatkowo konieczność wyrażenia zgody na zbieranie informacji na jego temat. Sam dobrze wiesz, jak irytujące i dekoncentrujące potrafią być tego typu okienka.
- Nieprzemyślane elementy na stronie
Niefortunnym pomysłem jest zamieszczanie na stronie „aktualności”, zwłaszcza jeśli ostatnia z nich pochodzi sprzed kilku lat. Dla użytkownika strony jest to jednoznaczny komunikat: „nie aktualizujemy danych, nie zależy nam na użytkownikach, nie jesteśmy wiarygodni”. Popularne są też blogi bez postów, zakładki z poradami bez porad czy ciekawostkami bez ciekawostek. Przychodnie chętnie zamieszczają też zakładkę „Nasi pacjenci”, prezentująca zaledwie kilka pozycji. Nie wygląda to dobrze i na pewno nie zachęca do wizyty.
- Nieprawdziwe lub nieaktualne informacje
Mogłoby się wydawać, że jawnie nieprawdziwe informacje na ogólnodostępnych, medycznych stronach internetowych to rzadkość. Nic bardziej mylnego. W parę minut znajdziemy strony placówek weterynaryjnych, informujące, że każda z nich jest JEDYNĄ, która realizuje program darmowych szczepień lub dofinansowanej kastracji z urzędu miasta. Informacje niezgodne z prawdą to świadome wprowadzanie w błąd potencjalnych klientów. Nieaktualne lub nieprawdziwe treści powinny zostać usunięte lub stosownie przeredagowane.
- Całkowicie bezsensowne elementy na stronie
Elementy typu „wyszukaj” na stronie placówki weterynaryjnej są kompletnie bezzasadne. Czego można szukać na stronie-wizytówce weterynarza przy pomocy tzw. „szukajki” ? Wszystkie najpotrzebniejsze informacje oraz dane kontaktowe powinny znajdować się na stronie głównej i w odpowiednio nazwanych zakładkach. Przejrzysty interfejs strony to gwarancja, że użytkownicy znajdą na niej wszystko, czego potrzebują.
- Brak zweryfikowanej wizytówki Google
Google automatycznie generuje wizytówki przychodni weterynaryjnych (jak i wszelkich innych firm). Jako właściciel, każdy z nas może zweryfikować swoją wizytówkę, przeczytać opinie klientów i ich zapytania. Może również dodać zdjęcia, zaktualizować adres, numer telefonu czy godziny otwarcia. To szczególnie ważne, jeśli potencjalny klient korzysta z telefonu i stara się znaleźć najbliższego weterynarza w okolicy. Jednym przyciskiem nawiąże połączenie, zobaczy trasę dojazdu, przeczyta rekomendacje i upewni się, że placówka jest czynna.
- Brak faviconu strony internetowej
Favicon to ikona, która pojawia się w polu adresowym przeglądarki internetowej (tuż przed adresem, po lewej stronie). Ikona ta ma postać niewielkiego obrazka, zwykle o wymiarach 16×16 px. Czemu służy? Lepszej identyfikacji. Strona, która posiada favicon wyróżnia się graficznie spośród innych, otwartych w przeglądarce, witryn. Favicon pomaga uporządkować przeglądane strony, przykuwa uwagę i świetnie buduje świadomość marki.
- Publiczne adresy mailowe
Stosowanie adresów mailowych, przynależących do popularnych domen (@onet.pl @wp.pl czy @gmail.com itd.) to dla klienta informacja, że firma nie do końca traktuje go poważnie. Konto pocztowe stworzone na ogólnodostępnych, publicznych portalach nadaje się do celów prywatnych – nie biznesowych. Adres mailowy przynależący do własnej domeny (@nazwa-placówki.pl) dowodzi profesjonalizmu i podnosi wiarygodność firmy.
- Dodawanie opinii „klientów”
Serio? Ktoś jeszcze wierzy w pochlebne opinie, niepodpisane nazwiskiem i nieopatrzone zdjęciem klienta? Jasne, placówka weterynaryjna może otrzymywać rekomendacje, jednak dzieje się to zwykle za pośrednictwem wizytówki Google lub na firmowym fanpage’u. Opinie na stronach internetowych są wiarygodne w przypadku sklepów internetowych, gdzie klienci rzeczywiście zakładają konta i mogą być proszeni o wyrażenie opinii po zakupie. Witryny placówek weterynaryjnych nie umożliwiają ani założenia konta, ani zakupu wizyty, ani wystawienia opinii. Mimo to, wiele z nich umieszcza trudne do zweryfikowania, podpisane jedynie imieniem, rekomendacje rzekomych klientów.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komenatrz, lub zarejestruj się jeśli jeszcze nie masz konta.